piątek, 4 lipca 2014

Wspomnienia 1

 *Rok 2013
29 kwietnia*


-Nie moja droga panno.-Po raz setny krzyknęła moja matka.
-Ale dlaczego?-Tym razem ja krzyknęłam.
-Ile razy mam ci to powtarzać.Idziesz na koncert jako delegacja rodziny królewskiej,będą tam dziennikarze,paparazzi,telewizja chyba nie chcesz zrobić nam wstydu swoim strojem.Pójdziesz w sukience.-Powiedziała poważnym tonem.
-Ale mamo,przecież zwykła koszulka i szorty to nie jakaś zbrodnia.-Załamałam ręce i usiadłam na łóżku.Miałam już dosyć.
-Kochanie nie zmienię zdania.-Tym razem nie krzyknęła,powiedziała to łagodnie. 
-Dobra to mogę chociaż iść na zakupy do miasta?-Spojrzałam na nią.Stała nieruchomo,a jej wyraz twarzy nic nie mówił.
-No dobrze.Ale nie sama,pójdzie z tobą ochroniarz.-Postanowiłam się nie sprzeciwiać,bo to i tak był wielki wyczyn z jej strony,że pozwoliła mi gdzieś wyjść.
-Dobra.
-Mamo chodź na chwilę.-Usłyszałyśmy z dołu głos Aleksji.-Kobieta spojrzała się na mnie przeszywającym wzrokiem.
-Pamiętaj z rękawkiem,albo na ramiączkach i nie krótsza niż do kolan.
-No dobra,idź już.-Wskazałam na drzwi i po chwili kobieta wyszła.Ja od razu rzuciłam się na telefon,który leżał na poduszce.Wybrałam numer do Luny i czekałam,aż jaśnie pani odbierze.
-Hej-usłyszałam w końcu jej głos.
-No cześć.Proszę zabierz mnie z tego domu wariatów.-Jęknęłam.
-Co się znowu stało?-Westchnęła
-Pokłóciłam się z mamą.
-O co poszło tym razem?
-O to w co mam się ubrać na koncert.-Mruknęłam i położyłam się na łóżku.
-I co ciekawego kazała ci założyć?
-Nie moja droga panno pójdziesz w sukience.-Papugowałam ją skrzekliwym głosem,przez co dziewczyna po drugiej stronie słuchawki zachichotała.
-Oj dasz jakoś radę,jak ja ci wybiorę kreację to wszyscy padną przed tobą na kolana.-Zapiszczała.
-No nie wątpię.To co masz teraz czas?-Spytałam z nadzieją.
-No pewnie.Będę u ciebie za jakieś 15 minut.
-Dzięki ratujesz mnie.-Odetchnęłam z ulgą.
-Dobra to buziaki.-Rozłączyłam się.
Za 3 dni w Amsterdamie będzie koncert One direction,na który bardzo chciała iść moja kuzynka Eloise,ponieważ jest ich fanką.Oczywiście jej rodzice się zgodzili,żeby dogodzić swojej córeczce,a gdy moja kochana mamusia to usłyszała to razem z moim kochanym ojczulkiem stwierdzili,że mnie i Amalie też tam poślą i będziemy delegacją rodziny królewskiej.Przy okazji w mediach będzie to dobrze wyglądać,że tak bardzo angażujemy się w życie miasta i kraju.W sumie na początku ten pomysł mi się podobał,ale gdy usłyszałam,że mam tam robić za niańkę,bo moje dwie młodsze kuzynki też idą.Dostałam jeszcze szczegółową instrukcję jak mam się zachowywać,że nie mogę skakać i krzyczeć,bo wyjdzie że jestem małolatą,a ja w końcu mam już 17 lat i powinnam zachowywać się odpowiedzialnie i być poważna jak to moi rodzice mówią.Jedynym pocieszeniem jest to,że zabieram ze sobą swoją przyjaciółkę i mam nadzieję,że ona jakoś umili mi ten koncert.Dowiedziałam się też,że na drugi dzień po koncercie mamy umówione spotkanie z nimi.A wszystko to na prośbę Eloise i Emmy,bo chcą spotkać się ze swoimi idolami.One to mają dobrze,dostają zawsze to czego chcą,a ja nie mogę nawet ubrać głupich szortów na koncert,na którym i tak będę musiała stać jak słup.W tym momencie ten pomysł coraz bardziej mi się nie podoba. Oczywiście będę musiała się ciągle uśmiechać i dobrze wyglądać,a wszystko to dla mediów.Mama zawsze starała się abym nie popełniła żadnej gafy na przyjęciach,czy żebym zawsze była ubrana zgodnie do okazji.To bardzo mnie wkurzało,bo nawet w domu niechętnie patrzyła na mnie,gdy ubrana byłam w dresy.Z tatą jest inaczej.Nie pozwala nam na wiele rzeczy,ale nie jest taki surowy jak matka,kiedyś nawet w tajemnicy przed nią zabrał nas na pizze i do kina.Jedyną wadą jest to,że często gdzieś wyjeżdża i nie ma go w domu.Z resztą obydwoje mają dużo obowiązków i nie raz zostawiają nas z opiekunkami,na parę dni.
Zeskoczyłam z wysokiego łóżka,poleciałam do garderoby,którą bardzo lubię,mogę się tam schować i odciąć od całego świata.Na jednej ścianie wisi cały rząd sukienek,na pozostałych trzech w szafkach i na półkach reszta moich ubrań,a na środku pomieszczenia duży czerwony fotel.
W wejściu prawie się wywaliłam przez  porozwalane buty,których nie posprzątałam po przymiarce.Po jakiej przymiarce? Odpowiedź jest prosta jurto odbywa się koronacja mojego ojca na króla,a wtedy ja oficjalnie zostanę następczynią tronu.Ten pomysł wcale mi się nie podoba.Nie wiem czy dam sobie radę panować nad całym krajem,na prawdę nie chcę być władczynią,ale taka już moja rola.Czasami na prawdę żałuję,że nie urodziłam się jako druga,albo trzecia córka.Jutro moja babcia podpisze dokument abdykacji,dlatego musimy mieć aż 3 zestawy na uroczystość w pałacu królewskim,do koronacji i jeszcze na bal,który odbędzie się wieczorem.Przez to nie byłam nawet dzisiaj w szkole,a to na prawdę często się zdarza.Jeżdżę czasami z rodzicami na jakieś spotkania,albo bankiety.Wtedy nauczyciele przysyłają mi notatki na e-maila.Chodzę do prywatnej szkoły,więc nie ma żadnych problemów z nauczycielami.

 

 3 godziny później  


 -Dziewczyno daj już spokój.Nic dla mnie nie znajdziemy.-Jęknęłam gdy Luna otwierała drzwi do kolejnego sklepu.Chodziłyśmy po mieście już bardzo długo i nadal nic nie wybrałyśmy.Straciłam już nadzieję,że cokolwiek kupimy.Moja towarzyszka już dawno wybrała sobie kreację na koncert.Jest tak kochana i stwierdziła,że też założy sukienkę,abym nie czuła się samotna.Byłam jej za to bardzo wdzięczna i pół godziny jej dziękowałam.
-Nie jęcz,na pewno coś w końcu znajdziemy,a ja czuje,że to za chwilę nastąpi.-Zachichotała i wepchnęła mnie do sklepu.Był to bardzo lubiany przez nas butik,w którym zawsze coś mi się podobało.Za nami wszedł Martin jeden z ochroniarzy,który ciągle za nami łaził.Moja matka na prawdę ma coś nie po kolei w głowie,po co mi ten mięśniak na zakupach.No,ale mam tak już przez całe życie może nie stało by się tak gdyby nie to,że gdy miałam 2 lata to ktoś próbował mnie porwać z własnego ogródka.Od tamtej pory nie rozstaje się z facetami w czarnych garniturach i okularami na nosie.
-Ej a ta?-Wyrwała mnie z zamyśleń Lu.W ręce trzymała wieszak z śliczną pomarańczową sukienką na grubych ramiączkach,tylko był jeden problem,ta kiecka z ledwością zakryła by mi tyłek.
-Nawet sobie nie żartuj.Szukaj czegoś innego.-Spojrzałam na nią z pod byka i wróciłam do przeglądania wieszaków.Nagle trafiłam na ciemnopomarańczową sukienkę  na ramiączkach.Była idealna trochę za kolano i miała ramiączka.
-Lu chyba znalazłam.-Pokazałam dziewczynie moją zdobycz,a ta od razu wepchnęła mnie do przebieralni.Miałam mały problem,bo nie mogłam odpiąć zamka,a gdy już mi się to udało nie mogłam go z powrotem zapiąć.Siedziałam za tą kotarą chyba z 15 minut,a w tym czasie słyszałam tylko jak gwałtownie otwierają się drzwi ktoś wbiega do środka i jakieś piski na ulicy.
-Lu co tam się dzieje?-Krzyknęłam do koleżanki,ale nie dostałam odpowiedzi.Zapięłam zamek do końca ubrałam pasujące do sukienki buty na koturnie i wyszłam z przebieralni.W butiku oprócz Luny,ekspedientki i Martina było trzech chłopaków i jeszcze parę facetów w czarnych koszulkach.To było na prawdę dziwne,bo dlaczego w damskim butiku jest tyle mężczyzn i dlaczego rolety są spuszczone.Szukałam wzrokiem swojej przyjaciółki,gdy spostrzegłam,że jeden z chłopaków dziwnie się na mnie patrzy.Jego wzrok spoczywał na mnie,a gdy ja na niego spojrzałam ten tylko uroczo się uśmiechnął i odwrócił się w stronę kolegów.Miałam dziwne wrażenie,że go kojarzę tylko nie mogłam sobie przypomnieć skąd.W końcu znalazłam Lunę przeglądającą wieszaki z ubraniami.
-A ty co?Przecież mam już kieckę.-Oparłam się o ścianę.
-No i co może chcesz jeszcze buty?-Spojrzałam na nią  jak na idiotkę.
-Przecież buty też mam.-Spojrzałam na swoje stopy.
-No i co te na pewno ci się spodobają.-Mrugnęła do mnie i poszła w kierunku chłopaka,który tak mi się przyglądał.Podeszłam bliżej,żeby słyszeć co powie.Wtedy mnie olśniło,w cale nie chodziło jej o buty,ale o chłopaka.
-Przepraszam mógłbyś mi podać te białe buty z góry.-Podeszła do blondyna,był on od niej wyższy o głowę więc spokojnie sięgnął by jej te buty z najwyższej pułki.Stała do mnie tyłem,ale mogła bym przysiąc,że słodko się wtedy uśmiechała.Ona bardzo lubi podrywać chłopaków,nie ważne ile mają lat,ważne że lecą na jej piękną twarzyczkę i idealną sylwetkę.
-Pewnie.-Chłopak uśmiechnął się i sięgnął jej karton z butami.
-Am,jaki rozmiar nosisz?-Krzyknęła do mnie koleżanka co było dziwne,bo doskonale wie jaki mam rozmiar.Nie miałam zamiaru się wydzierać więc podeszłam do nich.
-Lu dobrze wiesz.-Powiedziałam,a brunet stojący niedaleko odwrócił się do nas,dziwnie spojrzał i po sekundzie był już obok.
-Ktoś mnie wołał.-Spojrzał najpierw na chłopaka apotem na nas.
-Nie Lou.-Powiedział blondyn,a my się zaśmiałyśmy się.Nie dziwie się,że koleś myślał,że ktoś go woła skoro i na niego i na Lunę mówi się tak samo.
-No..no Niall wiedze,że gustowne buciki sobie wybrałeś.-Zaśmiał się,a my razem z nim tylko blondyn stał i patrzył zabójczym wzrokiem na bruneta.
-Właściwie to te buty miały być dla...-Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem Niall.
-Amber.-Uśmiechnęłam się do niego.
-No właśnie dla Amber.-Dokończył
-A druga koleżanka jak ma na imię?-Brunet spojrzał na moją przyjaciółkę.
-Luna.-Przedstawiła się brunetka.
-Chłopaki samochód będzie za 15 minut.-Podszedł do nas trzeci chłopak z bandanką na głowie i koszuli w kratę.
-A co to za pogaduszki sobie urządzacie,pewnie przestraszyliście już te biedne dziewczyny swoim głupim gadaniem?
-Harry weź się przymknij.Siedzę zamknięty w butiku bez powietrza,czuję że się duszę to moje ostatnie chwilę życia więc proszę cię o ostatnia rozmowę z takimi pięknymi dziewczynami za nim umrę.-Brunet udawał,że się dusi,a na samym końcu upadł teatralnie na podłogę.
-Lou nie kompromituj się.-Załamał ręce blondyn.Loczek zaczął zbierać bruneta z podłogi.A my z dziewczyną cicho chichotałyśmy,gdy obydwoje leżeli na ziemi.
-Może nie patrzy na nich to kompletni idioci.
-Mów za siebie Nialler.-Wydarł się któryś z podłogi.
-Dobra jeszcze się nie przedstawiłem jestem Niall,ten w koszulę w kratę to Harry,a to trzecie to tam co wyciera podłogę to Louis.
-Miło nam.-Lu podała mu rękę,a potem zrobiłam to ja.
-No super masz kolegów,nie ma co.-Zaśmiałam się.
-Am może przymierzysz te buty.-Lu pokazała na pudełko,które Niall nadal trzymał w rękach.
-A no tak.-Wzięłam karton i poszłam usiąść na krześle.Ubrałam białe wysokie szpilki.W tym czasie dwójka dzikusów zebrała się już do kupy i wszyscy stali razem i na mnie patrzyli przez co dziwnie się czułam.Wstałam i na początku szłam chwiejnym krokiem,ale potem poczułam się pewniej.Podeszłam do lustra i stwierdziłam,że nawet są niezłe.Odwróciłam się w ich stronę i zrobiłam gwałtowny obrót przez co moje włosy i sukienka zaczęły wirować.
-I jak?Może być?-Podeszłam do nich niepewnie spojrzałam na przyjaciółkę.
-Perfekt.-Klasnęła w dłonie.
-Bardzo ładnie.-Wyszczerzył się blond włosy chłopak.
-Jak się nie zabijesz to będzie ok.-Powiedział szybko Louis,a Niall walnął go w ramie.Spojrzałam na niego i zachichotałam.Wcale mnie tym nie obraził,ja uważałam dokładnie tak samo,nie miałam wprawy w chodzeniu na takich szpilach.Dwójka wyraziła już swoje zdanie więc spojrzałam jeszcze na Harry'ego.Ten stał jak słup i wpatrywał się we mnie przeszywającym wzrokiem.
-Nasz Hazzuś chyba się zawiesił.-Zachichotał Louis.
-A gdzie się wybieracie jeśli można spytać?-Spojrzał na moją przyjaciółkę Niall.
-Na wasz koncert.-Wypaliła Lu,a mnie zatkało.Teraz już wiedziałam skąd ich kojarzyłam.Widziałam o ich zespole artykuł w gazecie i w internecie.Ale byłam głupia,że od razu ich nie poznałam.
-Naprawdę?-Powiedziałam to w tym samym czasie co loczek.A pozostała reszta się zaśmiała.
-Am nie poznałaś ich?-Spojrzała na mnie rozbawiona przyjaciółka.
-Niee..-Powiedziałam cicho,żeby nie zrobić im przykrości.
-Spoko,nie wszyscy muszą nas znać.-Puścił mi oczko Harry.Spojrzałam mu w oczy,a w nich zauważyłam niespokojne zielone iskierki.Mogła bym gapić się w nie cały dzień,a i tak miała bym mało.
-Amber.-Pomachała mi ręką przed oczami koleżanka.Ocknęłam się,a moja twarz przybrała kolor buraka.
-Yyyy..co?-Spojrzałam na Lu,a ta puściła mi tylko oczko.-To znaczy idę się przebrać.-Zwiałam szybko do garderoby i najchętniej bym stamtąd nie wychodziła do końca życia.Niechętnie przebrałam się z powrotem w swoje rzeczy powiesiłam sukienkę na wieszak i powoli wyszłam z przebieralni.Luna gadała ciągle z nowo poznanymi chłopakami tak jakby znali się całe wieki.Podeszłam do pułki gdzie stały buty aby je odłożyć,ale problem był w tym,że byłam za niska i nie sięgałam.
-Pomogę ci.-Usłyszałam głos zza siebie i szybko się odwróciłam,co nie było dobrym posunięciem,bo wpadłam na Harry'ego.
-Oo..Dzięki.-Zająknęłam się i podałam mu buty.Chłopak był tak blisko,że doskonale czułam zapach jego cudownych perfum.Gdy odłożył już pudełko odwrócił się tak,że staliśmy dosłownie kilka centymetrów od siebie.Ale ja szybko od niego odskoczyłam.
-Yyy..przepraszam.-Mruknęłam i pognałam do koleżanki,a Harry za mną.
-Lu idę zapłacić.-Wskazałam na kasę i już chciałam do niej podejść,gdy usłyszałam głos koleżanki.
-To nie bierzesz jednak tych butów?-Spojrzała na mnie zaskoczona.
-Luna daj spokój,przecież matka mnie zabije jak pokaże się na jakimś b...znaczy w ogóle na takich szpilkach to chyba mnie z rodziny wydziedziczy.Chociaż to w sumie nie było by takie złe.-Ostatnie zdanie dodałam po cichu.Nie chciałam aby teraz dowiedzieli się kim jestem.Przez ten czas,gdy z nimi przebywałam zapomniałam na chwilę o moim pochodzeniu i o sprawach, które ciągle mnie prześladują.Nie chciałam aby to się szybko wydało,bo dobrze czułam się w ich towarzystwie i nie chciałam tego psuć chociaż dobrze wiedziałam,że prawda i tak wyjdzie na jaw.
-No tak.-Przyznała mi rację koleżanka.
-Są na prawdę świetne,ale nie mogę.-Pokręciłam głową i poszłam do kasy.Zapłaciłam nie małą sumę i wróciłam do Lu i chłopaków.
-Ej ja nadal nie wiem,dlaczego siedzimy zamknięci w butiku.-Spojrzałam pytająco na Nialla.
-Chodziliśmy po mieście i zobaczyły nas fanki,a ten sklep był najbliżej żeby się chować.-Wytłumaczył mi i wtedy już wszystko do siebie pasowało.
-Chłopacy samochód już jest chodźcie.-Zawołał jeden facet stojący przy wejściu.Oni spojrzeli na nas,a my na nich i powstała niezręczna cisza.
-Musimy lecieć.-Uśmiechnął się krzywo Niall.
-Może się jeszcze kiedyś spotkamy.-Powiedział Harry i uśmiechnął się uroczo.Pożegnali się i całą zgrają wyszli z butiku,przeciskając się przez fanki.
-Prędzej niż się spodziewacie.-Powiedziała Lu i zaczęła skakać jak głupia.
-Am,nie wieżę że właśnie gadałam z 3/5 one direction.Uszczypnij mnie,bo chyba śnię.-Śmiała się,zrobiłam tak jak chciała,a jej śmiech przeobraził się w jęk.Teraz to ja się śmiałam.Poczekałyśmy jeszcze chwilę,aż te wszystkie szalone dziewczyny się rozejdą i wyszłyśmy ze sklepu.

------------------------------------------------------------------------------------------------


Oto jest pierwszy rozdział mam nadzieję,że się podoba.Przepraszam,że tak późno.Co w ogóle myślicie o tej historii i o bohaterach?

5 komentarzy: