piątek, 25 lipca 2014

Wspomnienia 3

Siedzę obok jakiegoś starego faceta,który ciągle kicha co wcale nie jest przyjemne,gdy tylko ten prychnie czuje jak podłoga drży.
-Facio mógłbyś trochę ciszej.-Pomyślałam sobie,ale chyba ciut za głośno,bo mężczyzna to usłyszał,szybko wstał z miejsca i wyszedł.W sumie pasowało mi to,gdyby nie to,że wzrok mojej mamy od razu spoczął na mnie.Siedziała ona na przeciwko mnie niestety i chyba też to słyszała,nie przejęłam się tym za bardzo tylko bezczelnie wyszczerzyłam w jej stronę.
-Amber proszę cię zachowuj się.-Powiedziała wściekła przez zaciśnięte zęby.-Patrz jakie grzeczne są twoje siostry.-Wskazała na dziewczynki siedzące obok niej.A ja się tylko dźwięcznie zaśmiałam,przez co kilka osób spojrzał na mnie.
-Kobieto one już śpią przy tym stole.-Zakpiłam z niej.
-Ale przynajmniej nie zachowują się jak rozwydrzone bachory tak jak ty.-Była już na mnie nieźle wkurzona.
-No proszę jak ty się pięknie wyrażasz o swoich dzieciach.-Po woli też miałam jej już dosyć.Nie ma dnia,żebym nie wdała się z nią w jakąś kłótnię ,albo chociaż najmniejszą sprzeczkę o byle gówno.
-Dziecko,proszę cię tylko,żebyś się uspokoiła.
-Ale ja jestem spokojna.Cholernie spokojna.-Zaczęło się we mnie gotować,czy ona sobie myśli,że będę robiła wszystko po jej myśli.Jeśli tak to się grubo myli.Przez te wszystkie lata znosiłam jej pouczenia i uwagi,ale już nie jestem małą dziewczynką i mam swój rozum.-Nie widzisz jaka jestem grzeczna.Jestem tak spokojna jak nigdy.-Prawie krzyczałam,a ludzie zaczęli na mnie dziwnie spoglądać przez co matka znowu miałam do mnie pretensję.
-Siadaj i jedz.-rozkazała mi,gdy wstałam z miejsca.
-Nigdzie nie siadam i nic nie będę jadła.Nie chce mi się na ciebie patrzeć kobieto.Idę do siebie i nikt nie ma tam przychodzić.-Wydarłam się i biegiem skierowałam się w stronę wyjścia na taras.Nie było za ciepło,ale wtedy miałam to gdzieś.Chciałam znaleźć się jak najdalej tej pieprzonej rodzinki i pogadać z kimś normalnym.Usiadłam na murku i schowałam twarz w dłonie.Zastanawiając się dlaczego moja matka musi taka być.Nigdy nie pozwoliła mi zrobić coś po swojemu,nigdy nie mogłam być sobą.Zawsze gdy chciałam jej się sprzeciwić nie miałam na to odwagi,ale teraz miarka się przebrała.Pod wpływem impulsu przebiegłam przez cały ogród jak najszybciej tylko mogłam i przeskoczyłam przez mur oddzielający pałac królewski od ulicy po drugiej stronie.Na szczęście nie było na niej wielkiego ruchu i nikt nie widział jak niezdarnie zeskoczyłam z wysoka.Nie było to łatwe w tej sukni,ale jakoś sobie poradziłam.Od razu wiedziałam gdzie mogę się ukryć.Poszłam w kierunku największego hotelu w Amsterdamie.Miałam nadzieję,że po drodze nikt mnie nie rozpozna,bo już by było po mnie.Droga nie była długa przeszłam tylko przez park,co chwilę rozglądałam się dookoła siebie i skończyło się na tym że biegłam,aby nikt mnie nie zobaczył,a sukienka wcale nie ułatwiała mi sprawy.
Weszłam od zaplecza,żeby nikt mnie nie widział.Pewnie zastanawiacie się kto mnie tam wpuścił.No w końcu jestem królewną nie?Chociaż do czegoś się to przydaje.A tak na poważnie to po pierwsze właścicielami tego hotelu jest ojciec i wujek mojej koleżanki z klasy.A po drugie nasza rodzina ma tu wykupiony apartament na najwyższym piętrze i czasami rodzice tu nocują.Już nie raz chowałam się tutaj,gdy miałam dosyć całego świata.Powiedzmy,że bywam tu kilka razy w miesiącu.Wszyscy mnie tu kojarzą i nie wygadują na lewo i prawo.że tutaj przesiaduje,co bardzo mi odpowiada.Zaplecze jak zawsze było otwarte i prowadziło prosto do kuchni.Znałam tam niektórych kucharzy i z chęcią mi zawsze służyli radą.Nie raz siedziałam z którymś na zmywaku i się żaliłam.
-O nasza koleżaneczka.-Pierwszy zauważył mnie Mauricio i od razu do mnie podszedł.
-Hej.-Powiedziałam zmarnowana i usiadłam na blacie przy zmywaku,było to najbardziej ustronne miejsce w kuchni.
-Co się znowu stało kochana.-Stanął na przeciwko mnie.
-Moja matka doprowadza mnie do szału.
-To nic nowego.-Machnął ręką.a ja prawie zabiła bym go wzrokiem.-No,ale nic nie zrobisz tacy już są rodzice.-Starszy mężczyzna oparł się o blat obok mnie.
-Taaa..ale ona przeszła już wszystkie granice.-Narzekałam.-Ta kobieta jest nie reformowalna.Nawet się przy niej nie mogę odezwać.
-Co znowu powiedziałaś?-Opowiedziałam mu o kobiecie z zabójczymi perfumami i o kichającym gościu,a ten zaczął się śmiać.
-Nie wiedzę w tym nic złego.Haha dobrze zrobiłaś.-Zachowanie mężczyzny podniosło mnie trochę na duchu.
-Dobra,nie przeszkadzam ci.-Zeskoczyłam z szafki i pożegnałam.Wyszłam dyskretnie drzwiami prowadzącymi do restauracji,bo innego wyjścia nie było i tylko modliłam się żeby nikt do mnie nie podszedł.Szłam z głową spuszczoną na dół i na moje nieszczęście wlazłam w kogoś.
-Och przepraszam.-Powiedziałam szybko.
-Spoko.-Usłyszałam męski głos i już mnie tam nie było.Szybko przedostałam się do recepcji i wzięłam klucz do naszego apartamentu. Wjechałam na 10 piętro z nadzieją,że nikogo tam nie spotkam,jednak moja nadzieja zniknęła,gdy zobaczyłam idącego w moją stronę chłopaka.Już z daleka wydawał mi się jakiś znajomy,ale dopiero,gdy do mnie podszedł go poznałam.
-O Amber co tu robisz?-Blondyn był wyraźnie zdziwiony moją obecnością tutaj,ale to chyba ja byłam w jeszcze większym szoku,że go tu spotkałam.
-Yyy..no wiesz mieszkam przez jakiś czas.-Powiedziałam bez zastanowienia.
-Aha no my też.Może masz ochotę z nami posiedzieć?-Tylko nie to,gdybym nie była ubrana w to co byłam ubrana to może i bym się zgodziła,ale nie miałam ochoty rozmawiać o swoim stroju.Ale jeszcze bardziej bałam się,że mnie ktoś pozna więc wolałam siedzieć zamknięta w pokoju.
-Nie wiesz trochę głowa mnie boli idź do nich sam.-Starałam się jakoś ułożyć logiczne zdanie.
-Aaa...to może cię odprowadzę,bo w sumie to musiałem na chwilę odpocząć od ich krzyków i poszedłem na spacer.-Tylko tego mi jeszcze brakowało żeby zobaczył gdzie idę.No,ale zgodziłam się.
-Mogę cię o coś spytać?-Spojrzał na mnie.Bałam się tego co powie,ale głupio mi było odmówić.
-No mów.-Uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Skoro mieszkasz w Amsterdamie to dlaczego nie jesteś w swoim domu tylko w hotelu?I to jeszcze w takiej sukni?-W sumie to pytanie mnie nie zdziwiło,ale kompletnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
-No wiesz...mamy w domu remont i mieszkamy tutaj.A sukienka to...no,bo byliśmy na urodzinach cioci w restauracji,a że ja się źle poczułam to wróciłam tutaj.-Aż sama się sobie dziwiłam,że tak dobrze umiem zmyślać.Miałam nadzieję,że byłam przekonywująca.
-Aha,sory w ogóle że zapytałem.-Wyszczerzył się do mnie.
-Nic nie szkodzi.-Zatrzymałam się pod drzwiami,a chłopak zaczął dziwnie na mnie patrzeć.
-To na pewno dobre wejście?-Zapytał niepewny patrząc się na drzwi,ja również tam spojrzałam i zobaczyłam napis "Apartament Królewski".Pomyślałam,że już po mnie i wszystko się wyda,ale do głowy wpadł mi kolejny dziwny pomysł.
-Wiesz moi rodzice mają czasami takie zachcianki i jedną z nich był ten apartament.
-Aaaa..-Niall był wyraźnie zdziwiony.
-Skoro chcesz uciec przed chłopakami to może wejdziesz?-Najpierw powiedziałam,potem pomyślałam,tak to jedna z moich wad.Od razu ugryzłam się w język i miałam nadzieję,że chłopak odmówi,ale niestety tak się nie stało.
-Z chęcią.-Posłał mi swój czarujący uśmiech,a pode mną kolana się ugięły,był wtedy taki słodki.Odwróciłam się szybko w stronę drzwi i szybko je otworzyłam.Weszliśmy na mały korytarz gdzie znajdowały się trzy pary drzwi jedne prowadziły do łazienki,a pozostałe dwie do dwóch wielkich pokoi.
My weszliśmy do jednego,a chłopak stanął jak wryty.Na środku wielkie łóżko,przed nim mała kanapa obok fotel i telewizor,a z tyłu garderoba i komoda.
-No wchodź ja nie gryzę.-Zaśmiałam się i opadłam wyczerpana na łóżko.
-No nie wątpię,a w ogóle to ładnie tu.-Usiadł na zielonej kanapce obok i rozglądał się dookoła.
-No weź,przecież wy też zatrzymujecie się pewnie w najlepszych hotelach i nie jeden jest lepszy od tego.-Zaśmiałam się.
-No czasami tak,ale szczerze to mam już dosyć tego podróżowania.Tęsknie za domem i rodziną.-spojrzał na mnie.
-No taką macie prace,ale na pewno niedługo się zobaczycie.-Poklepałam go po ramieniu.
-No oby,a zresztą nie będę cię zanudzać.Byłaś dzisiaj na tej paradzie?
-Yyy nie wiesz szykowałam się do tych urodzin i nie poszłam.-Wymyśliłam coś na szybko.-A wy byliście?-Zapytałam dla nie poznaki,chociaż dobrze wiedziałam,że ich nie było,bo inaczej blondyn by mnie poznał.
-Nie,chcieliśmy iść,ale cały dzień mieliśmy próbę i się nie wyrobiliśmy.
-Aha no tak.-Zaśmiałam się nerwowo i jak najszybciej chciałam zmienić temat.-Może obejrzymy jakiś film?-Podbiegłam szybko do szafki pod telewizorem gdzie było mnóstwo płyt.
-Pewnie,nie chce mi się wracać na razie do tych wariatów.Wybierzesz coś?-Ja od razu zanurkowałam w szafce.
-Z Harrym już nie idzie wytrzymać.Ciągle gada o tym jak będzie podrywał księżniczkę i mówi,że na pewno mu ulegnie.-Na słowa Horana zakrztusiłam się prawie.
-Jaką księżniczką?-Nie mogłam uwierzyć,że on taki jest.
-No waszą Holenderską.Mamy umówiony z nią obiad,no i na koncercie też będzie.
-Oooo nie wiedziałam.-Udałam zdziwioną.
-No wszyscy już nie możemy się doczekać,ale z drugiej strony,boimy się że zrobimy coś nie tak.
-Nie martw się ona też jest nastolatką,na pewno was zrozumie.A teraz oglądamy film.-Wstałam z podłogi i włączyłam film "Szkoła na haju" Ja usadowiłam się wygodnie na fotelu,a chłopak ciągle siedział na kanapie.Przez następne półtorej godziny co chwilę się chichraliśmy i ogólnie rozmawialiśmy.Poznawaliśmy się,chłopak opowiedział mi parę śmiesznych historii z koncertów,a ja ze szkoły.Oczywiście pomijając fakt,że często to ja do niej nie chodzę i że jest prywatna,bo od razu zaczęły by się jakieś pytania,a na to nie miałam ochoty.Po skończonym filmie Horan zaczął się zbierać.
-To do zobaczenia kiedyś tam.-Kiwnął mi parę razy i zniknął mi za rogiem.
-Szybciej niż myślisz.-Szepnęłam do siebie i szybko zamknęłam drzwi.Od razu poszłam do łazienki i dopiero wtedy skapnęłam się,że mam na sobie sukienkę.Ściągnęłam ją i weszłam do wanny wypełnionej wodą i pianą.Podczas kąpieli,zastanawiałam się jaka będzie reakcja Horanka i pozostałych dwóch chłopaków,których znam na to,że to ja jestem tą królewną.Jak Harry się będzie w stosunku do mnie zachowywał.Byłam tego bardzo ciekawa,ale jednocześnie nie chciałam się za szybko o tym przekonywać.Gdy woda ostygła wyszłam z wanny opatuliłam się ręcznikiem i poszłam zamówić coś do jedzenia,bo w końcu przez matkę nie zjadłam kolacji.Wróciłam ubrałam się w piżamę,która zawsze tu na mnie czeka i gdy usiadłam na łóżku włączając kolejny film obsługa hotelowa przywiozła zamówione przeze mnie danie czyli tosty z dżemem,jabłko i sok pomarańczowy.Oglądając jakieś romansidło zjadłam posiłek,a gdy poczułam,że moje oczy się zamykają wyłączyłam telewizję i ułożyłam się wygodnie na łóżku.Po chwili zasnęłam.

_---------------------------------------------------------------------------------------------------------


6 Komentarzy=Następny rozdział

Końcówka nie wyszła mi tak jak chciałam,bo pisałam ją na tablecie a ja tego nienawidzę,dlatego też przepraszam was za błędy,które sie pojawiły i mam nadzieję,że się podoba ;))

środa, 23 lipca 2014

Wspomnienia 2



Stoję w długiej żółtej sukni do ziemi na podeście w garderobie,a obok mnie latają moje stylistki.Pewnie nie jedna dziewczyna chciała by mieć stylistkę,ale ja mam ich już czasami dosyć.Ciągle muszą wtykać nos w to co ubieram.Tworzą mi całe zestawy ubrań i co chwilę zamawiają mi jakieś inne balowe suknie.Dobrze,że chociaż na koncert mogłam sobie sama coś kupić.A właśnie co do koncertu to od wczoraj nie myślę o niczym innym jak o trzech członkach zespołu,których poznałyśmy w butiku.Blondyn był bardzo uroczy,brunet rozbawił mnie do łez,a loczek?Loczek wydaje się najbardziej tajemniczy.Bardzo chciała bym go lepiej poznać,ale nie mam takiej szansy.Oni są z Anglii,wielkie sławy muzyki,a ja muszę gnić w tej Holandii szczerze nienawidzę tego kraju.Dobrze,że chociaż mam opanowany język angielski i bez problemu dogadam się z obcokrajowcami.Tak samo jak z Hiszpanami i Francuzami,moi rodzice zadbali o wszystko.No,bo jak to możliwe żeby przyszła królowa nie znała języków obcych.Takim sposobem uczę się ich od 5 roku życia.
W końcu byłam gotowa do wielkiego wyjścia.Mieszkamy prę mil od miasta dlatego droga do centrum zajęła nam dobrą godzinę.Na szczęście nie musieliśmy stać w korkach,bo specjalnie dla nas zamknięto drogę do pałacu królewskiego,w którym czekała już na nas babcia i ludzie z rządu.Jakoś nie cieszyłam się faktem siedzenia z młodymi przez półtorej godziny czekając aż ci podpiszą jakieś papiery.Jednak nie miałam innego wyjścia.
Wyszliśmy z auta,a przed budynkiem stał tłum ludzi.Wprowadzono nas do środka,a potem skierowaliśmy się w stronę dużej sali.Tam rodzice usiedli przy wielkim stole,a my poszłyśmy usiąść na krzesła porozstawiane pod ścianą.Po pół godzinie słuchania wygłoszenia babci zaczął gadać ojciec,a po następnej pół godzinie podpisali w końcu ten papier abdykacji.Przez ten czas musiałam co chwilę jakoś zagadywać Aleksje,bo to dziecko rozniosło by całe to pomieszczenie.Od zawsze wiedziałam,że z nią jest coś nie tak,zawsze latała jak szalona i wszystkich zagadywała.Moje błagania były na nic,musiałam użyć drastycznych środków.Usadziłam ją sobie na kolanach i trzymałam mocno,żeby nie uciekła.Co prawda była z nami jeszcze niania młodych,ale ona zajmowała się pozostała dwójką,a ta najokropniejsza została dla mnie.
-Al jak będziesz dzisiaj przez cały czas grzeczna to zabiorę cię w przyszłym tygodniu do wesołego miasteczka i uciekniemy ochroniarzom.Co ty na to?-Podeszłam dziewczynkę podstępem.Ta od razu ucichła.
-Ale kupisz mi jeszcze lody.-Pomacha mi palcem przed oczami.
-Zgoda,ale pamiętaj jeden krzyk i po wesołym miasteczku.-Powiedziałam groźnie.
-Ok.-Powiedziałam słodkim głosem i przez następne pół godziny siedziała mi grzecznie na kolanach.W końcu wszystko się zakończyło,a my wyszliśmy jeszcze na słynny balkon królewski pokazać się ludziom.Wszyscy piszczeli i krzyczeli,gdy nas zobaczyli.Staliśmy tam może z 10 minut,gdy zabrano nas do garderoby,żebyśmy się przebrali.
Wszystko miało być na niebiesko,a gdy wyszłam już ubrana nie potrafiłam na początku rozróżnić swoich sióstr,bo były tak samo ubrane.Zaśmiałam się w środku ze swojej głupoty.Dziewczynki były głodne więc szybko coś wciągnęłyśmy i czekała nas długa droga.Do kościoła, w którym miała odbyć się koronacja szliśmy piechotą,bo "było blisko".Ja osobiście sądzę,że to wszystko  było po to,żeby się pokazać.No,bo cała rodzina idzie razem jakie to słodkie.Ochh...
No cóż szłam trzymając za rękę Arianę,która była bardzo spokojnym dzieckiem i grzecznie ze mną szła.Przed nami szły trzymając się za dłonie Aleksja z Amalią,a za nami rodzice.Tak więc droga zajęła nam pół godziny,a w kościele siedzieliśmy chyba z dwie,za nim przeszli przez te wszystkie procedury i w ogóle to ja już dawno policzyłam wszystkie diamenty na ramie obrazu,który wisiał na przeciwko mnie,a obraz był na prawdę wieli.
Siedziałam obok najstarszej siostry,która za chwilę prawie by zasnęła i musiałam co jakiś czas ją szturchać.Po tej całej szopce w kościele mój kochany ojczulek został oficjalnie królem Holandi,a ja oficjalnie następczynią tronu.Ten dzień wcale nie był dla mnie szczęśliwi,wręcz przeciwnie chciałam,żeby jak najszybciej się skończył.Może przyczynił się do tego też koncert,który miał się odbyć na następny dzień.Była to w sumie była jedyna rzecz jaka mnie wtedy pocieszała.Nie mogłam się do czekać,aż znów zobaczę tę trzy radosne twarzyczki.Wtedy nie wiedziałam,że nastąpi to prędzej niż się spodziewałam.
W końcu ceremonia się zakończyła,a nas czekały jeszcze dwie atrakcje tego dnia.Na oby dwie tak bardzo się cieszyłam,że z radości skakałam pod sufit.A robiąc sobie zdjęcia z władcami innych krajów myślałam,że od perfum którejś wielmożnej księżniczki zejdę z tego świata.
-Boże,kobieto takiego zapaszku to nawet mój pies by nie zniósł.-Mruknęłam do siebie,gdy kobieta stanęła obok mnie.Niestety miałam to nieszczęście,że przede mną stała moja kochana rodzicielka i niestety to słyszała.Odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie wzrokiem zabójcy.A ja zamiast się przestraszyć to wysłałam jej buziaka w powietrzu.Bawiła mnie ta sytuacja,zawsze gdy powiem coś nie tak matka tak na mnie patrzyła,a ja miałam z niej niezły ubaw.W końcu mogłam normalnie oddychać,gdy weszliśmy do limuzyny,która zawiozła nas na prom.Mieliśmy popłynąć kanałami miejskimi w ramach parady królewskiej.Najbardziej pocieszający był fakt,że piździło tak jakby głowy chciało nam powyrywać.Gdy tylko stanęłam na pokładzie zrobiło mi się nie dobrze.Niestety od najmłodszych lat mam chorobę lokomocyjną,a ta wcale nie pomagała mi w podróżowaniu statkiem i samolotem,bo podróże samochodem mijały mi bez większych szkód.Takim oto sposobem musiałam zjeść tonę leków,żebym mogła wyjść z kajuty do ludzi,żeby im pomachać.Oczywiście moi kochani rodzice sobie zażyczyli,że cała rodzina ma wyszczerzać się do ludzi na brzegu.Stałam tam okryta kocem i machałam jak głupia do ludzi.Po naszej jakże miłej przeprawie promem przyszedł czas na powrót do pałacu królewskiego na uroczystą kolację i bal.Siedziałam w tym samochodzie prawie nieprzytomna,była dopiero 18:30 ale z racji tego,że obudzili mnie dzisiaj o 5 rano to nie czułam się dobrze.Dziewczynki też przysypiały na kolanach rodziców.Dojechaliśmy,a ja ledwo widziałam na oczy,no ale cóż trzeba było dobrze wyglądać.
Najpierw poszliśmy się znów przebrać a potem uroczyście weszliśmy do dużej sali balowej połączonej z wielką jadalnią.W której czekali już na nas ludzie z rządu i monarchowie innych miast.Jednym słowem zapowiadał się kolejny nudny wieczór.Jednak wtedy nie wiedziałam jeszcze,że on wcale nie będzie nudny.A właściwie,że ten wieczór zmieni w pewnym stopniu moje życie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
5 Komentarzy=Następny rozdział

Chciałam was bardzo przeprosić,że przez tak długi czas nic nie dodawałam,ale jakoś nie maiłam natchnienia do tego opowiadania.Ale teraz obiecuję,że rozdziały będą się pojawiać często ;))
A w ogóle jak się podoba?

No i zapraszam na drugi blog,pojawił się na nim nowy rozdział

piątek, 4 lipca 2014

Wspomnienia 1

 *Rok 2013
29 kwietnia*


-Nie moja droga panno.-Po raz setny krzyknęła moja matka.
-Ale dlaczego?-Tym razem ja krzyknęłam.
-Ile razy mam ci to powtarzać.Idziesz na koncert jako delegacja rodziny królewskiej,będą tam dziennikarze,paparazzi,telewizja chyba nie chcesz zrobić nam wstydu swoim strojem.Pójdziesz w sukience.-Powiedziała poważnym tonem.
-Ale mamo,przecież zwykła koszulka i szorty to nie jakaś zbrodnia.-Załamałam ręce i usiadłam na łóżku.Miałam już dosyć.
-Kochanie nie zmienię zdania.-Tym razem nie krzyknęła,powiedziała to łagodnie. 
-Dobra to mogę chociaż iść na zakupy do miasta?-Spojrzałam na nią.Stała nieruchomo,a jej wyraz twarzy nic nie mówił.
-No dobrze.Ale nie sama,pójdzie z tobą ochroniarz.-Postanowiłam się nie sprzeciwiać,bo to i tak był wielki wyczyn z jej strony,że pozwoliła mi gdzieś wyjść.
-Dobra.
-Mamo chodź na chwilę.-Usłyszałyśmy z dołu głos Aleksji.-Kobieta spojrzała się na mnie przeszywającym wzrokiem.
-Pamiętaj z rękawkiem,albo na ramiączkach i nie krótsza niż do kolan.
-No dobra,idź już.-Wskazałam na drzwi i po chwili kobieta wyszła.Ja od razu rzuciłam się na telefon,który leżał na poduszce.Wybrałam numer do Luny i czekałam,aż jaśnie pani odbierze.
-Hej-usłyszałam w końcu jej głos.
-No cześć.Proszę zabierz mnie z tego domu wariatów.-Jęknęłam.
-Co się znowu stało?-Westchnęła
-Pokłóciłam się z mamą.
-O co poszło tym razem?
-O to w co mam się ubrać na koncert.-Mruknęłam i położyłam się na łóżku.
-I co ciekawego kazała ci założyć?
-Nie moja droga panno pójdziesz w sukience.-Papugowałam ją skrzekliwym głosem,przez co dziewczyna po drugiej stronie słuchawki zachichotała.
-Oj dasz jakoś radę,jak ja ci wybiorę kreację to wszyscy padną przed tobą na kolana.-Zapiszczała.
-No nie wątpię.To co masz teraz czas?-Spytałam z nadzieją.
-No pewnie.Będę u ciebie za jakieś 15 minut.
-Dzięki ratujesz mnie.-Odetchnęłam z ulgą.
-Dobra to buziaki.-Rozłączyłam się.
Za 3 dni w Amsterdamie będzie koncert One direction,na który bardzo chciała iść moja kuzynka Eloise,ponieważ jest ich fanką.Oczywiście jej rodzice się zgodzili,żeby dogodzić swojej córeczce,a gdy moja kochana mamusia to usłyszała to razem z moim kochanym ojczulkiem stwierdzili,że mnie i Amalie też tam poślą i będziemy delegacją rodziny królewskiej.Przy okazji w mediach będzie to dobrze wyglądać,że tak bardzo angażujemy się w życie miasta i kraju.W sumie na początku ten pomysł mi się podobał,ale gdy usłyszałam,że mam tam robić za niańkę,bo moje dwie młodsze kuzynki też idą.Dostałam jeszcze szczegółową instrukcję jak mam się zachowywać,że nie mogę skakać i krzyczeć,bo wyjdzie że jestem małolatą,a ja w końcu mam już 17 lat i powinnam zachowywać się odpowiedzialnie i być poważna jak to moi rodzice mówią.Jedynym pocieszeniem jest to,że zabieram ze sobą swoją przyjaciółkę i mam nadzieję,że ona jakoś umili mi ten koncert.Dowiedziałam się też,że na drugi dzień po koncercie mamy umówione spotkanie z nimi.A wszystko to na prośbę Eloise i Emmy,bo chcą spotkać się ze swoimi idolami.One to mają dobrze,dostają zawsze to czego chcą,a ja nie mogę nawet ubrać głupich szortów na koncert,na którym i tak będę musiała stać jak słup.W tym momencie ten pomysł coraz bardziej mi się nie podoba. Oczywiście będę musiała się ciągle uśmiechać i dobrze wyglądać,a wszystko to dla mediów.Mama zawsze starała się abym nie popełniła żadnej gafy na przyjęciach,czy żebym zawsze była ubrana zgodnie do okazji.To bardzo mnie wkurzało,bo nawet w domu niechętnie patrzyła na mnie,gdy ubrana byłam w dresy.Z tatą jest inaczej.Nie pozwala nam na wiele rzeczy,ale nie jest taki surowy jak matka,kiedyś nawet w tajemnicy przed nią zabrał nas na pizze i do kina.Jedyną wadą jest to,że często gdzieś wyjeżdża i nie ma go w domu.Z resztą obydwoje mają dużo obowiązków i nie raz zostawiają nas z opiekunkami,na parę dni.
Zeskoczyłam z wysokiego łóżka,poleciałam do garderoby,którą bardzo lubię,mogę się tam schować i odciąć od całego świata.Na jednej ścianie wisi cały rząd sukienek,na pozostałych trzech w szafkach i na półkach reszta moich ubrań,a na środku pomieszczenia duży czerwony fotel.
W wejściu prawie się wywaliłam przez  porozwalane buty,których nie posprzątałam po przymiarce.Po jakiej przymiarce? Odpowiedź jest prosta jurto odbywa się koronacja mojego ojca na króla,a wtedy ja oficjalnie zostanę następczynią tronu.Ten pomysł wcale mi się nie podoba.Nie wiem czy dam sobie radę panować nad całym krajem,na prawdę nie chcę być władczynią,ale taka już moja rola.Czasami na prawdę żałuję,że nie urodziłam się jako druga,albo trzecia córka.Jutro moja babcia podpisze dokument abdykacji,dlatego musimy mieć aż 3 zestawy na uroczystość w pałacu królewskim,do koronacji i jeszcze na bal,który odbędzie się wieczorem.Przez to nie byłam nawet dzisiaj w szkole,a to na prawdę często się zdarza.Jeżdżę czasami z rodzicami na jakieś spotkania,albo bankiety.Wtedy nauczyciele przysyłają mi notatki na e-maila.Chodzę do prywatnej szkoły,więc nie ma żadnych problemów z nauczycielami.

 

 3 godziny później  


 -Dziewczyno daj już spokój.Nic dla mnie nie znajdziemy.-Jęknęłam gdy Luna otwierała drzwi do kolejnego sklepu.Chodziłyśmy po mieście już bardzo długo i nadal nic nie wybrałyśmy.Straciłam już nadzieję,że cokolwiek kupimy.Moja towarzyszka już dawno wybrała sobie kreację na koncert.Jest tak kochana i stwierdziła,że też założy sukienkę,abym nie czuła się samotna.Byłam jej za to bardzo wdzięczna i pół godziny jej dziękowałam.
-Nie jęcz,na pewno coś w końcu znajdziemy,a ja czuje,że to za chwilę nastąpi.-Zachichotała i wepchnęła mnie do sklepu.Był to bardzo lubiany przez nas butik,w którym zawsze coś mi się podobało.Za nami wszedł Martin jeden z ochroniarzy,który ciągle za nami łaził.Moja matka na prawdę ma coś nie po kolei w głowie,po co mi ten mięśniak na zakupach.No,ale mam tak już przez całe życie może nie stało by się tak gdyby nie to,że gdy miałam 2 lata to ktoś próbował mnie porwać z własnego ogródka.Od tamtej pory nie rozstaje się z facetami w czarnych garniturach i okularami na nosie.
-Ej a ta?-Wyrwała mnie z zamyśleń Lu.W ręce trzymała wieszak z śliczną pomarańczową sukienką na grubych ramiączkach,tylko był jeden problem,ta kiecka z ledwością zakryła by mi tyłek.
-Nawet sobie nie żartuj.Szukaj czegoś innego.-Spojrzałam na nią z pod byka i wróciłam do przeglądania wieszaków.Nagle trafiłam na ciemnopomarańczową sukienkę  na ramiączkach.Była idealna trochę za kolano i miała ramiączka.
-Lu chyba znalazłam.-Pokazałam dziewczynie moją zdobycz,a ta od razu wepchnęła mnie do przebieralni.Miałam mały problem,bo nie mogłam odpiąć zamka,a gdy już mi się to udało nie mogłam go z powrotem zapiąć.Siedziałam za tą kotarą chyba z 15 minut,a w tym czasie słyszałam tylko jak gwałtownie otwierają się drzwi ktoś wbiega do środka i jakieś piski na ulicy.
-Lu co tam się dzieje?-Krzyknęłam do koleżanki,ale nie dostałam odpowiedzi.Zapięłam zamek do końca ubrałam pasujące do sukienki buty na koturnie i wyszłam z przebieralni.W butiku oprócz Luny,ekspedientki i Martina było trzech chłopaków i jeszcze parę facetów w czarnych koszulkach.To było na prawdę dziwne,bo dlaczego w damskim butiku jest tyle mężczyzn i dlaczego rolety są spuszczone.Szukałam wzrokiem swojej przyjaciółki,gdy spostrzegłam,że jeden z chłopaków dziwnie się na mnie patrzy.Jego wzrok spoczywał na mnie,a gdy ja na niego spojrzałam ten tylko uroczo się uśmiechnął i odwrócił się w stronę kolegów.Miałam dziwne wrażenie,że go kojarzę tylko nie mogłam sobie przypomnieć skąd.W końcu znalazłam Lunę przeglądającą wieszaki z ubraniami.
-A ty co?Przecież mam już kieckę.-Oparłam się o ścianę.
-No i co może chcesz jeszcze buty?-Spojrzałam na nią  jak na idiotkę.
-Przecież buty też mam.-Spojrzałam na swoje stopy.
-No i co te na pewno ci się spodobają.-Mrugnęła do mnie i poszła w kierunku chłopaka,który tak mi się przyglądał.Podeszłam bliżej,żeby słyszeć co powie.Wtedy mnie olśniło,w cale nie chodziło jej o buty,ale o chłopaka.
-Przepraszam mógłbyś mi podać te białe buty z góry.-Podeszła do blondyna,był on od niej wyższy o głowę więc spokojnie sięgnął by jej te buty z najwyższej pułki.Stała do mnie tyłem,ale mogła bym przysiąc,że słodko się wtedy uśmiechała.Ona bardzo lubi podrywać chłopaków,nie ważne ile mają lat,ważne że lecą na jej piękną twarzyczkę i idealną sylwetkę.
-Pewnie.-Chłopak uśmiechnął się i sięgnął jej karton z butami.
-Am,jaki rozmiar nosisz?-Krzyknęła do mnie koleżanka co było dziwne,bo doskonale wie jaki mam rozmiar.Nie miałam zamiaru się wydzierać więc podeszłam do nich.
-Lu dobrze wiesz.-Powiedziałam,a brunet stojący niedaleko odwrócił się do nas,dziwnie spojrzał i po sekundzie był już obok.
-Ktoś mnie wołał.-Spojrzał najpierw na chłopaka apotem na nas.
-Nie Lou.-Powiedział blondyn,a my się zaśmiałyśmy się.Nie dziwie się,że koleś myślał,że ktoś go woła skoro i na niego i na Lunę mówi się tak samo.
-No..no Niall wiedze,że gustowne buciki sobie wybrałeś.-Zaśmiał się,a my razem z nim tylko blondyn stał i patrzył zabójczym wzrokiem na bruneta.
-Właściwie to te buty miały być dla...-Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem Niall.
-Amber.-Uśmiechnęłam się do niego.
-No właśnie dla Amber.-Dokończył
-A druga koleżanka jak ma na imię?-Brunet spojrzał na moją przyjaciółkę.
-Luna.-Przedstawiła się brunetka.
-Chłopaki samochód będzie za 15 minut.-Podszedł do nas trzeci chłopak z bandanką na głowie i koszuli w kratę.
-A co to za pogaduszki sobie urządzacie,pewnie przestraszyliście już te biedne dziewczyny swoim głupim gadaniem?
-Harry weź się przymknij.Siedzę zamknięty w butiku bez powietrza,czuję że się duszę to moje ostatnie chwilę życia więc proszę cię o ostatnia rozmowę z takimi pięknymi dziewczynami za nim umrę.-Brunet udawał,że się dusi,a na samym końcu upadł teatralnie na podłogę.
-Lou nie kompromituj się.-Załamał ręce blondyn.Loczek zaczął zbierać bruneta z podłogi.A my z dziewczyną cicho chichotałyśmy,gdy obydwoje leżeli na ziemi.
-Może nie patrzy na nich to kompletni idioci.
-Mów za siebie Nialler.-Wydarł się któryś z podłogi.
-Dobra jeszcze się nie przedstawiłem jestem Niall,ten w koszulę w kratę to Harry,a to trzecie to tam co wyciera podłogę to Louis.
-Miło nam.-Lu podała mu rękę,a potem zrobiłam to ja.
-No super masz kolegów,nie ma co.-Zaśmiałam się.
-Am może przymierzysz te buty.-Lu pokazała na pudełko,które Niall nadal trzymał w rękach.
-A no tak.-Wzięłam karton i poszłam usiąść na krześle.Ubrałam białe wysokie szpilki.W tym czasie dwójka dzikusów zebrała się już do kupy i wszyscy stali razem i na mnie patrzyli przez co dziwnie się czułam.Wstałam i na początku szłam chwiejnym krokiem,ale potem poczułam się pewniej.Podeszłam do lustra i stwierdziłam,że nawet są niezłe.Odwróciłam się w ich stronę i zrobiłam gwałtowny obrót przez co moje włosy i sukienka zaczęły wirować.
-I jak?Może być?-Podeszłam do nich niepewnie spojrzałam na przyjaciółkę.
-Perfekt.-Klasnęła w dłonie.
-Bardzo ładnie.-Wyszczerzył się blond włosy chłopak.
-Jak się nie zabijesz to będzie ok.-Powiedział szybko Louis,a Niall walnął go w ramie.Spojrzałam na niego i zachichotałam.Wcale mnie tym nie obraził,ja uważałam dokładnie tak samo,nie miałam wprawy w chodzeniu na takich szpilach.Dwójka wyraziła już swoje zdanie więc spojrzałam jeszcze na Harry'ego.Ten stał jak słup i wpatrywał się we mnie przeszywającym wzrokiem.
-Nasz Hazzuś chyba się zawiesił.-Zachichotał Louis.
-A gdzie się wybieracie jeśli można spytać?-Spojrzał na moją przyjaciółkę Niall.
-Na wasz koncert.-Wypaliła Lu,a mnie zatkało.Teraz już wiedziałam skąd ich kojarzyłam.Widziałam o ich zespole artykuł w gazecie i w internecie.Ale byłam głupia,że od razu ich nie poznałam.
-Naprawdę?-Powiedziałam to w tym samym czasie co loczek.A pozostała reszta się zaśmiała.
-Am nie poznałaś ich?-Spojrzała na mnie rozbawiona przyjaciółka.
-Niee..-Powiedziałam cicho,żeby nie zrobić im przykrości.
-Spoko,nie wszyscy muszą nas znać.-Puścił mi oczko Harry.Spojrzałam mu w oczy,a w nich zauważyłam niespokojne zielone iskierki.Mogła bym gapić się w nie cały dzień,a i tak miała bym mało.
-Amber.-Pomachała mi ręką przed oczami koleżanka.Ocknęłam się,a moja twarz przybrała kolor buraka.
-Yyyy..co?-Spojrzałam na Lu,a ta puściła mi tylko oczko.-To znaczy idę się przebrać.-Zwiałam szybko do garderoby i najchętniej bym stamtąd nie wychodziła do końca życia.Niechętnie przebrałam się z powrotem w swoje rzeczy powiesiłam sukienkę na wieszak i powoli wyszłam z przebieralni.Luna gadała ciągle z nowo poznanymi chłopakami tak jakby znali się całe wieki.Podeszłam do pułki gdzie stały buty aby je odłożyć,ale problem był w tym,że byłam za niska i nie sięgałam.
-Pomogę ci.-Usłyszałam głos zza siebie i szybko się odwróciłam,co nie było dobrym posunięciem,bo wpadłam na Harry'ego.
-Oo..Dzięki.-Zająknęłam się i podałam mu buty.Chłopak był tak blisko,że doskonale czułam zapach jego cudownych perfum.Gdy odłożył już pudełko odwrócił się tak,że staliśmy dosłownie kilka centymetrów od siebie.Ale ja szybko od niego odskoczyłam.
-Yyy..przepraszam.-Mruknęłam i pognałam do koleżanki,a Harry za mną.
-Lu idę zapłacić.-Wskazałam na kasę i już chciałam do niej podejść,gdy usłyszałam głos koleżanki.
-To nie bierzesz jednak tych butów?-Spojrzała na mnie zaskoczona.
-Luna daj spokój,przecież matka mnie zabije jak pokaże się na jakimś b...znaczy w ogóle na takich szpilkach to chyba mnie z rodziny wydziedziczy.Chociaż to w sumie nie było by takie złe.-Ostatnie zdanie dodałam po cichu.Nie chciałam aby teraz dowiedzieli się kim jestem.Przez ten czas,gdy z nimi przebywałam zapomniałam na chwilę o moim pochodzeniu i o sprawach, które ciągle mnie prześladują.Nie chciałam aby to się szybko wydało,bo dobrze czułam się w ich towarzystwie i nie chciałam tego psuć chociaż dobrze wiedziałam,że prawda i tak wyjdzie na jaw.
-No tak.-Przyznała mi rację koleżanka.
-Są na prawdę świetne,ale nie mogę.-Pokręciłam głową i poszłam do kasy.Zapłaciłam nie małą sumę i wróciłam do Lu i chłopaków.
-Ej ja nadal nie wiem,dlaczego siedzimy zamknięci w butiku.-Spojrzałam pytająco na Nialla.
-Chodziliśmy po mieście i zobaczyły nas fanki,a ten sklep był najbliżej żeby się chować.-Wytłumaczył mi i wtedy już wszystko do siebie pasowało.
-Chłopacy samochód już jest chodźcie.-Zawołał jeden facet stojący przy wejściu.Oni spojrzeli na nas,a my na nich i powstała niezręczna cisza.
-Musimy lecieć.-Uśmiechnął się krzywo Niall.
-Może się jeszcze kiedyś spotkamy.-Powiedział Harry i uśmiechnął się uroczo.Pożegnali się i całą zgrają wyszli z butiku,przeciskając się przez fanki.
-Prędzej niż się spodziewacie.-Powiedziała Lu i zaczęła skakać jak głupia.
-Am,nie wieżę że właśnie gadałam z 3/5 one direction.Uszczypnij mnie,bo chyba śnię.-Śmiała się,zrobiłam tak jak chciała,a jej śmiech przeobraził się w jęk.Teraz to ja się śmiałam.Poczekałyśmy jeszcze chwilę,aż te wszystkie szalone dziewczyny się rozejdą i wyszłyśmy ze sklepu.

------------------------------------------------------------------------------------------------


Oto jest pierwszy rozdział mam nadzieję,że się podoba.Przepraszam,że tak późno.Co w ogóle myślicie o tej historii i o bohaterach?